niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 1

Było czwartkowe popołudnie, czwarta trzydzieści. Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie podczas zajęć wyrównawczych z matematyki, której Jamie Addams wręcz nienawidziła. Głównym powodem jej niechęci była nauczycielka owego przedmiotu, profesor Spencer. Otyła kobieta po pięćdziesiątce, z twarzą pooraną bruzdami i krótkimi palcami zżółkniętymi od nikotyny. Na sam jej widok Jamie dostawała mdłości równie silnych, jak przy rozwiązywaniu zadań z trygonometrii, lub oglądaniu niektórych wystaw „dzieł sztuki” – nieokreślonych, gorszących bohomazów, które były równie nieatrakcyjne jak nauczycielka w zbyt ciasnej, różowej sukience w zielonkawe kwiaty.
Z utęsknieniem patrzyła na zegar, odliczając ostatnie sekundy dzielące ją od upragnionej wolności. Jej szare oczy błyszczały w nieodgadniony sposób. Wiedziała doskonale, że Spencer od początku lekcji patrzyła na nią podejrzliwie. Domyślała się, że szykuje dla niej coś upokarzającego, co zniszczyłoby cały jej dzień. Była do tego zdolna. Nie było jeszcze dnia, w którym Jamie nie musiałby wędrować do tablicy i w najciemniejszych zakamarkach swojego umysłu szukać odpowiedzi na niejasne pytania kobiety. Dlatego też, gdy tylko dźwięk szkolnego dzwonka przebił się przez skrzekliwy ton matematyczki, Jamie zerwała się z krzesła i zgarnęła ze swojej ławki zeszyt i zbiór zadań, po czym popędziła do drzwi i zaczęła szarpać się z klamką. Drzwi po krótkiej chwili ustąpiły. Już miała przekroczyć próg i pobiec do swojej szafki, kiedy tuż przy jej uchu rozległ się jeden z najokrutniejszych rozkazów, jakie w życiu przyszło jej słyszeć.
 - Addams, zostań jeszcze przez chwilę.
Jamie ze zduszonym jękiem zawodu i rezygnacji odwróciła się na pięcie w stronę profesor Spencer, stojącej teraz w wyzywającej pozie. Nogi miała założone, plecami opierała się o biurko, które z trudem wytrzymywało siłę, z jaką działało na nie ciało nauczycielki. Rękami trzymała się pod boki i niecierpliwie łypała na szczęściarzy, którzy opuszczali właśnie klasę.
Gdy drzwi zamknęły się z głuchym trzaskiem, odbiła się od mebla i podeszła do dziewczyny na swoich niewyobrażalnie wysokich szpilkach. Przez krótką chwilę Jamie zastanawiała się, jak jej pulchne stopy mieszczą się w tak eleganckich butach, jednak odpędziła od siebie myśli i skupiła na zamiarach nauczycielki.
 - O co chodzi, pani profesor? – zapytała przesłodzonym głosem. Doskonale wiedziała, że na nauczycielkę nie działają ładne oczy. W szczególności, że były to oczy Jamie Addams, najgorszej uczennicy w klasie, która zawalała niemal każdy sprawdzian i nie robiła dodatkowych zadań.
 - Doskonale wiesz, Addams. Ostatni sprawdzian poszedł ci wyjątkowo dobrze, prawda?
Wiedziała, do czego nauczycielka zmierza, ale nie miała ochoty słuchać jej wywodów. Chciała postawić sprawę jasno.
 - Nie ściągałam, jeśli o to chodzi – mówi.
 - Addams, nie mydl mi oczu- prychnęła profesorka, przechadzając się do swojej teczki leżącej na parapecie, na samym końcu klasy. Jamie obserwowała uważnie jej niezgrabne ruchy i średniej długości czarne włosy, które kołysały się w ich rytm. – Doskonale wiem, że nie napisałabyś tego sama. Zwykle ledwie zdajesz. Nie wiem, jak mogłabyś teraz zdobyć maksimum punktów.
Ale ona znała odpowiedź. Przez cały tydzień uczyła się, powtarzała wszystkie tematy i rozwiązywała zadania o podwyższonym, stopniu trudności. Robiła wszystko, by spełnić warunek postawiony przez rodziców – dobra ocena z matematyki była równoznaczna z wyjazdem na wakacyjny obóz przetrwania do Yosemite National Park, gdzie na łonie natury mogłaby odpocząć od zawrotnego tempa życia w Los Angeles.
Na tym wyjeździe zależało jej jak na niczym innym. Miesiąc w głuszy bez rodziców i dobrodziejstw nowoczesnego świata był szczytem jej marzeń. Chwila wytchnienia i ciszy. Oto to, czego najbardziej potrzebowała.
No, przystojni, wysportowani przewodnicy również byli niezłą atrakcją, szczególnie tam, gdzie inne dziewczyny nie miałyby możliwości zrobienia idealnego makijażu, który pozwoliłby im przyćmić urok osobisty Jamie.
 - Nie ściągałam – zapewniła z naciskiem. – Nie wiem, jak mogę to pani udowodnić, ale wszystko napisałam sama.
Widziała, że nauczycielka jej nie wierzy. Jej mina jasno to wyrażała.  Westchnęła i postanowiła chwycić się ostatniej deski ratunku, jaka jej pozostała:
 - Mogę rozwiązać wszystkie zadania od nowa, jeśli pani profesor tego chce.
Spencer wyglądała na zadowoloną. Otworzyła brązową torbę ze skaju i  zaczęła ją przeszukiwać, prawdopodobnie mając na celu czysty arkusz z zadaniami. Po chwili jednak zrezygnowała i zabrała torbę z parapetu, po czym podeszła do biurka i usiadła na krześle obitym zieloną poduszką. Przez chwilę wpatrywała się w ekspozycje figur przestrzennych stojącą na końcu sali, po czym z westchnieniem rezygnacji zmierzyła uczennicę wzrokiem.
 - Weź kredę, Addams – rozkazała i wyciągnęła spod biurka małą klepsydrę i zbiór zadań.
Dziewczyna miała ochotę odwrócić się i uciec, gdy Spencer przewracała kolejne strony, aby odnaleźć równanie na miarę jej możliwości. Nerwowo obracała w zaplamionych farbą dłoniach białą bryłkę kredy. Zagryzła dolną wargę. Już po krótkiej chwili poczuła w ustach metaliczny posmak krwi. Przesunęła językiem po rance i założyła za ucho rude loki, które już od drugiej lekcji żyły własnym życiem.
Nauczycielka zaczęła dyktować równanie. Jamie skrupulatnie zapisywała każdy ze znaków swoim fantazyjnym pismem. Następnie odsunęła się o krok do tyłu i wpatrzyła w zapisane na tablicy działanie. Szukała rozwiązania, łatwiejszego sposobu na znalezienie wyniku. Pomyślała nawet o rozpisaniu wszystkiego tak, jak to się robi w młodszych klasach podstawówki, ale zrezygnowała z tego pomysłu, bojąc się wyśmiania przez nauczycielkę. Na krótką chwilę oderwała wzrok od tablicy, żeby zerknąć na odwróconą klepsydrę. Miała niecałe dwie minuty.
Z ciężkim sercem stwierdziła, że może na dobre pożegnać się z obozem przetrwania i ratującymi ją z niebezpieczeństwa przewodnikami.
Kilka sekund przed końcem czasu zapisała na tablicy wynik – jak się domyślała, całkowicie mijający się z tym właściwym. Miała tylko nadzieję, że nie będzie on różnił się o kilka tysięcy. Wtedy w oczach Spencer byłaby skończona.
 - Źle – burknęła nauczycielka, patrząc na Jamie. – Oblałaś, Addams. Znowu.
Jamie chciała zapaść się pod ziemię. Było jej wstyd. Czuła, jak jej policzki oblewa rumieniec. Chciała krzyczeć, niszczyć, uderzyć nauczycielkę za to, że kazała jej zostać. Zamiast tego spuściła głowę i pod nosem wybełkotała ciche:
 - Rozumiem.
 - Rozumiesz? Addams, tu nie ma co rozumieć! Możesz nie zdać! Dzwonie dzisiaj do twojej matki. Nie wiem, jak ona może z tobą wytrzymywać. Tacy porządni rodzice, a ty przynosisz im tylko wstyd swoimi zaniedbaniami.
Trafiła w czuły punkt. Dziewczyna skrzywiła się i zamrugała dwa razy, chcąc powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Powoli podniosła głowę, zaciskając dłonie w pięści i bez żadnego zastanowienia odparowała:
 - Niech ją pani pozdrowi i spyta, o której kończy zmianę.
Twarz nauczycielki stała się czerwona. Purpurowa żyła zaczęła pulsować na jej szyi, nozdrza rozszerzyły się. Jej dłonie drżały, zaciśnięte na książce.
 - Addams! Co ma znaczyć to pyskowanie? Jutro chcę się widzieć z twoją matką!
 - Oczywiście, byłoby bardzo miło, o ile nie będzie miała patrolu na drugim końcu miasta – warknęła Jamie, mierząc Spencer morderczym spojrzeniem, po czym odwróciła się na pięcie i odprowadzana niemym gniewem nauczycielki, zabrała swoją torbę i wyszła z sali na opustoszały korytarz główny.
Trzęsła się z nerwów, gdy zbiegała po schodach i pokonywała boczny korytarz. Drżącymi palcami wykręcała kod w kłódce od szafki, a następnie pakowała do torby zeszyty z notatkami potrzebnymi do nauki. Zatrzasnęła szafkę i pobiegła w stronę wyjścia, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu i wszystkie swoje emocje przelać na płótno. Sztuka była jedyną rzeczą, która pozwalała jej zapomnieć o złych wydarzeniach. Była dla niej jak lekarstwo - słodka pigułka łatwa do połknięcia, która nie staje w gardle.
Jak błyskawica wypadła ze szkoły, a następnie wbiegła na chodnik i pokonała kilkadziesiąt metrów. Chciała oddalić się jak najszybciej od masywnego, betonowego budynku, w którym mieściła się szkoła. Planowała, że jutrzejszy dzień spędzi w domu, wmawiając uprzednio matce, że jest chora. Ojcu nie musiałaby nic mówić, w końcu był w trakcie prowadzenia ważnej sprawy. I tak nie zwróciłby uwagi, czy Jamie raczyła wstać z łóżka, czy też cały dzień przeleżała w nim, oglądając albumy z najznamienitszymi obrazami, jakie kiedykolwiek powstały.
Z gorzkim westchnieniem skręciła w jednokierunkową uliczkę ciągnąca się między dwoma nieużytkowanymi budynkami, w których kiedyś mieściło się centrum handlowe. Brakowało jej ojca, Nie pamiętała nawet, kiedy ostatnio rozmawiała z nim o czymś innym, niż słabe oceny z matematyki i fizyki.  W chwilach zwątpienia, takich jak ta, obwiniała go, że nie ma go z nią. Że nie mówi: „wszystko będzie dobrze”, a ona nie może zdenerwować się i powiedzieć, że sam uczył ją, żeby nie kłamać, ani nie dawać fałszywych nadziei.
Spuściła głowę, czując na policzkach słone łzy. Otarła je szybko rękawem zbyt dużego, granatowego swetra i pociągnęła nosem. Czuła się żałośnie. Nienawidziła płakać. Wolała już złościć się na wszystkich i wszystko. Okazywanie słabości było w jej mniemaniu największą wadą, jaką posiadała.
Wzięła głęboki oddech i wyprostowała się. Zachowując poważną minę przemierzała kolejne przecznice, nie oglądając się od siebie. Była zbyt zaabsorbowana kontrolowaniem emocji, by zauważyć czarne auto, które podążało za nią odkąd wyszła ze szkoły.
Och, Jamie, gdybyś tylko wiedziała…
Usłyszała za sobą ciężkie kroki. Były coraz szybsze, coraz bliżej. Miała nadzieję, że to nie jeden z policjantów, kumpli jej matki, który zaniepokojony jej postawą postanowił sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Ale to nie był policjant.
Poczuła, jak na jej głowę spada ogromny ciężar. Jęknęła z bólu, próbując ustać na miękkich nogach, co ledwie jej się udawało. Niemal po omacku zaczęła szukać podparcia, lecz nim jej dłoń natrafiła na cokolwiek, poczuła, jak napastnik przerzuca ją sobie przez ramię. Ciemne plamy tańczyły jej przed oczami. Zmysły powoli zanikały. Chciała szarpać się, walczyć, ale na marne. Udało jej się jedynie raz uderzyć do w plecy, co nie wywarło na nim absolutnie żadnego wrażenia.
Po chwili została brutalnie wrzucona do bagażnika. Usłyszała głuchy trzask i już wiedziała, że nie wyjdzie z tego cało.


____________________________________________________
Od autorki: Obiecałam, że dodam w weekend i dodałam. Drodzy koledzy, których pytałam o zdanie przy wyborze wstępu - przepraszam. Ten był sto razy lepszy.
Z tego miejsca chce podziękować Kasi, która dzielnie pomagała mi przy pisaniu i dawała dobre rady. Bez Ciebie nie poradziłabym sobie!
Okej, co tam jeszcze?
Sprawy formalne: chcę tu widzieć komentarze. Nie wypracowania, komentarze. Krótko i na temat, dosłownie dwa zdania. Co się podoba, a co nie.
Druga sprawa: rozdziały będą dodawane raz na tydzień, jak dobrze pójdzie. Wiecie, jako kujon mam teraz bardzo dużo nauki, szczególnie gdy o ważnym konkursie dowiaduję się dzień przed.

10 komentarzy:

  1. Dwa zdania, to dwa zdania. Podoba mi się. Nic Dodać, nic ująć. Idealnie.Czekam na następny ;** Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie! Te opowiadanie zaczyna się świetnie <3
    Terz mam taką nauczycielkę i szczerze jej nie znoszę wiec współczuję Jamie :/
    Do następnego i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając to, czułam się jakbym była tą bohaterką. Jeśli dalej będziesz tak idealnie pisać to przyjdę i cię wykastruję ! :c xd (nie wiem z czego ). Masz straszny talent. Czasami jak czytam twoje rozdziały, nie mogę uwierzyć że jesteśmy w tym samym wieku.
    Główna bohaterka zaczyna mi się cholernie podobać pod względem charakteru.
    Ejj. Ta babka z matmy jest taka sama jak moja. Identyko! Czytasz mi w myślach czy co? Zapowiada się na prawdę zajebiście, jestem ciekawa dalszych losów naszej rudowłosej koleżanki. Wybacz za ten mało składny i krótki komentarz, ale strasznie ze mną źle jeśli się o wenę i twórczość rozchodzi. Trzymam kciuki, weny kocie i oby tak dalej ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy rozdział wpadł mi w gust, jak narazie nie mam zastrzeżeń. ;)
    Szybko pisz następny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju to prawdziwe odzwierciedlenie mojego życia... ( oczywiście mnie nikt nie porywa xD ) szczególnie to z ojcem, którego widuje raz na tydzień...
    Zapowiada się całkiem nieźle.
    Powodzenia w nauce i dużo weny życzę kochana. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej. To pierwsze opowiadanie które czytam i mam wrażenie że ktoś śledzi moje życie. Jest napisane kropkę w kropkę. No prawie bo nikt mnie nie porywa, i również moji rodzice gdzie indziej pracują + mam inny kolor włosów. Ale cała reszta jest napisana idealnie. Nie wiem ile masz lat ale te opowiadanie jest napisane tak profesjonalnie że mam wrażenie iż jest to "zryte" z książki. Ale o nic Się nie podejrzewam! XD Cud cud i jeszcze raz cud. Będę na 100000000000000% czytać i komentować. Ciekawe kto ją porwał :P

    My nightmare

    OdpowiedzUsuń
  7. Memento Mori kochana.
    Siedzisz zaledwie kilka miejsc dalej.Mamy razem informatykę.Właściwie to teraz opierasz się o moją głowę,a ja pisze komentarz na twojego nowego bloga.Staram się być miła i wyjątkowo cię nie obrażam,a ty bawisz się moimi włosami.Tak niestety jesteśmy razem w klasie.
    Kazałaś mi przejść do rzeczy.
    Zajebiście się cieszę,że nasza pani od matematyki i pani Spencer to nie ta sama osoba.Chyba bym się załamała.Serio ta facetka jest pojebana.Ops...wulgaryzmy.Uwzięła się na biedną Jamie i teraz ma ona przerąbane.Mówisz mi właśnie,że nawet nie wiem jak bardzo i molestujesz mnie.Przywykłam już do tego i staram się właśnie wyobrazić sobie jak bardzo Jamie ma przejebane.Jesteś wredna więc nie powinnam ci pisać tego komentarza,a tym bardziej erotyka dodawać.
    Muszę kończyć bo zaraz koniec lekcji.
    Weny moja idiotko.Pozdrawiam.
    -Melody (Tyna)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podoba! Cieszę się, że napisałaś aby było krótko i na temat, bo całkowicie nie umiem pisać komentarzy.
    Nie mam się do czego przyczepić. Idealne!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Super roździał ! nic więcej Ci nie napisze bo nie umiem :P a poza tym weny!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super się zaczyna to opowiadanie ^^. Na razie lecę do następnego rozdziału, co znaczy, że na 100% będę czytać Twojego bloga. Napisane profesjonalnie, a to lubię. Innymi słowy nie mam zastrzeżeń. Życzę weny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

oreuis
.
.
.
.
.
.