Było czwartkowe
popołudnie, czwarta trzydzieści. Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie
podczas zajęć wyrównawczych z matematyki, której Jamie Addams wręcz
nienawidziła. Głównym powodem jej niechęci była nauczycielka owego przedmiotu,
profesor Spencer. Otyła kobieta po pięćdziesiątce, z twarzą pooraną bruzdami i
krótkimi palcami zżółkniętymi od nikotyny. Na sam jej widok Jamie dostawała
mdłości równie silnych, jak przy rozwiązywaniu zadań z trygonometrii, lub
oglądaniu niektórych wystaw „dzieł sztuki” – nieokreślonych, gorszących
bohomazów, które były równie nieatrakcyjne jak nauczycielka w zbyt ciasnej,
różowej sukience w zielonkawe kwiaty.
Z
utęsknieniem patrzyła na zegar, odliczając ostatnie sekundy dzielące ją od
upragnionej wolności. Jej szare oczy błyszczały w nieodgadniony sposób.
Wiedziała doskonale, że Spencer od początku lekcji patrzyła na nią
podejrzliwie. Domyślała się, że szykuje dla niej coś upokarzającego, co
zniszczyłoby cały jej dzień. Była do tego zdolna. Nie było jeszcze dnia, w
którym Jamie nie musiałby wędrować do tablicy i w najciemniejszych zakamarkach
swojego umysłu szukać odpowiedzi na niejasne pytania kobiety. Dlatego też, gdy
tylko dźwięk szkolnego dzwonka przebił się przez skrzekliwy ton matematyczki,
Jamie zerwała się z krzesła i zgarnęła ze swojej ławki zeszyt i zbiór zadań, po
czym popędziła do drzwi i zaczęła szarpać się z klamką. Drzwi po krótkiej
chwili ustąpiły. Już miała przekroczyć próg i pobiec do swojej szafki, kiedy
tuż przy jej uchu rozległ się jeden z najokrutniejszych rozkazów, jakie w życiu
przyszło jej słyszeć.
- Addams,
zostań jeszcze przez chwilę.
Jamie ze
zduszonym jękiem zawodu i rezygnacji odwróciła się na pięcie w stronę profesor
Spencer, stojącej teraz w wyzywającej pozie. Nogi miała założone, plecami
opierała się o biurko, które z trudem wytrzymywało siłę, z jaką działało na nie
ciało nauczycielki. Rękami trzymała się pod boki i niecierpliwie łypała na
szczęściarzy, którzy opuszczali właśnie klasę.
Gdy drzwi
zamknęły się z głuchym trzaskiem, odbiła się od mebla i podeszła do dziewczyny
na swoich niewyobrażalnie wysokich szpilkach. Przez krótką chwilę Jamie
zastanawiała się, jak jej pulchne stopy mieszczą się w tak eleganckich butach,
jednak odpędziła od siebie myśli i skupiła na zamiarach nauczycielki.
- O co chodzi,
pani profesor? – zapytała przesłodzonym głosem. Doskonale wiedziała, że na
nauczycielkę nie działają ładne oczy. W szczególności, że były to oczy Jamie
Addams, najgorszej uczennicy w klasie, która zawalała niemal każdy sprawdzian i
nie robiła dodatkowych zadań.
- Doskonale
wiesz, Addams. Ostatni sprawdzian poszedł ci wyjątkowo dobrze, prawda?
Wiedziała,
do czego nauczycielka zmierza, ale nie miała ochoty słuchać jej wywodów.
Chciała postawić sprawę jasno.
- Nie
ściągałam, jeśli o to chodzi – mówi.
- Addams, nie
mydl mi oczu- prychnęła profesorka, przechadzając się do swojej teczki leżącej na
parapecie, na samym końcu klasy. Jamie obserwowała uważnie jej niezgrabne ruchy
i średniej długości czarne włosy, które kołysały się w ich rytm. – Doskonale
wiem, że nie napisałabyś tego sama. Zwykle ledwie zdajesz. Nie wiem, jak
mogłabyś teraz zdobyć maksimum punktów.
Ale ona
znała odpowiedź. Przez cały tydzień uczyła się, powtarzała wszystkie tematy i
rozwiązywała zadania o podwyższonym, stopniu trudności. Robiła wszystko, by
spełnić warunek postawiony przez rodziców – dobra ocena z matematyki była
równoznaczna z wyjazdem na wakacyjny obóz przetrwania do Yosemite National
Park, gdzie na łonie natury mogłaby odpocząć od zawrotnego tempa życia w Los
Angeles.
Na tym
wyjeździe zależało jej jak na niczym innym. Miesiąc w głuszy bez rodziców i
dobrodziejstw nowoczesnego świata był szczytem jej marzeń. Chwila wytchnienia i
ciszy. Oto to, czego najbardziej potrzebowała.
No,
przystojni, wysportowani przewodnicy również byli niezłą atrakcją, szczególnie
tam, gdzie inne dziewczyny nie miałyby możliwości zrobienia idealnego makijażu,
który pozwoliłby im przyćmić urok osobisty Jamie.
- Nie
ściągałam – zapewniła z naciskiem. – Nie wiem, jak mogę to pani udowodnić, ale
wszystko napisałam sama.
Widziała, że
nauczycielka jej nie wierzy. Jej mina jasno to wyrażała. Westchnęła i postanowiła chwycić się
ostatniej deski ratunku, jaka jej pozostała:
- Mogę
rozwiązać wszystkie zadania od nowa, jeśli pani profesor tego chce.
Spencer
wyglądała na zadowoloną. Otworzyła brązową torbę ze skaju i zaczęła ją przeszukiwać, prawdopodobnie mając
na celu czysty arkusz z zadaniami. Po chwili jednak zrezygnowała i zabrała
torbę z parapetu, po czym podeszła do biurka i usiadła na krześle obitym
zieloną poduszką. Przez chwilę wpatrywała się w ekspozycje figur przestrzennych
stojącą na końcu sali, po czym z westchnieniem rezygnacji zmierzyła uczennicę
wzrokiem.
- Weź kredę,
Addams – rozkazała i wyciągnęła spod biurka małą klepsydrę i zbiór zadań.
Dziewczyna
miała ochotę odwrócić się i uciec, gdy Spencer przewracała kolejne strony, aby
odnaleźć równanie na miarę jej możliwości. Nerwowo obracała w zaplamionych
farbą dłoniach białą bryłkę kredy. Zagryzła dolną wargę. Już po krótkiej chwili
poczuła w ustach metaliczny posmak krwi. Przesunęła językiem po rance i
założyła za ucho rude loki, które już od drugiej lekcji żyły własnym życiem.
Nauczycielka
zaczęła dyktować równanie. Jamie skrupulatnie zapisywała każdy ze znaków swoim
fantazyjnym pismem. Następnie odsunęła się o krok do tyłu i wpatrzyła w
zapisane na tablicy działanie. Szukała rozwiązania, łatwiejszego sposobu na
znalezienie wyniku. Pomyślała nawet o rozpisaniu wszystkiego tak, jak to się
robi w młodszych klasach podstawówki, ale zrezygnowała z tego pomysłu, bojąc
się wyśmiania przez nauczycielkę. Na krótką chwilę oderwała wzrok od tablicy,
żeby zerknąć na odwróconą klepsydrę. Miała niecałe dwie minuty.
Z ciężkim sercem stwierdziła, że może na dobre pożegnać się z obozem przetrwania i ratującymi ją z niebezpieczeństwa przewodnikami.
Z ciężkim sercem stwierdziła, że może na dobre pożegnać się z obozem przetrwania i ratującymi ją z niebezpieczeństwa przewodnikami.
Kilka sekund
przed końcem czasu zapisała na tablicy wynik – jak się domyślała, całkowicie
mijający się z tym właściwym. Miała tylko nadzieję, że nie będzie on różnił się
o kilka tysięcy. Wtedy w oczach Spencer byłaby skończona.
- Źle – burknęła
nauczycielka, patrząc na Jamie. – Oblałaś, Addams. Znowu.
Jamie
chciała zapaść się pod ziemię. Było jej wstyd. Czuła, jak jej policzki oblewa
rumieniec. Chciała krzyczeć, niszczyć, uderzyć nauczycielkę za to, że kazała
jej zostać. Zamiast tego spuściła głowę i pod nosem wybełkotała ciche:
- Rozumiem.
- Rozumiesz?
Addams, tu nie ma co rozumieć! Możesz nie zdać! Dzwonie dzisiaj do twojej
matki. Nie wiem, jak ona może z tobą wytrzymywać. Tacy porządni rodzice, a ty
przynosisz im tylko wstyd swoimi zaniedbaniami.
Trafiła w
czuły punkt. Dziewczyna skrzywiła się i zamrugała dwa razy, chcąc powstrzymać
cisnące się do oczu łzy. Powoli podniosła głowę, zaciskając dłonie w pięści i
bez żadnego zastanowienia odparowała:
- Niech ją
pani pozdrowi i spyta, o której kończy zmianę.
Twarz
nauczycielki stała się czerwona. Purpurowa żyła zaczęła pulsować na jej szyi,
nozdrza rozszerzyły się. Jej dłonie drżały, zaciśnięte na książce.
- Addams! Co
ma znaczyć to pyskowanie? Jutro chcę się widzieć z twoją matką!
- Oczywiście,
byłoby bardzo miło, o ile nie będzie miała patrolu na drugim końcu miasta –
warknęła Jamie, mierząc Spencer morderczym spojrzeniem, po czym odwróciła się
na pięcie i odprowadzana niemym gniewem nauczycielki, zabrała swoją torbę i
wyszła z sali na opustoszały korytarz główny.
Trzęsła się
z nerwów, gdy zbiegała po schodach i pokonywała boczny korytarz. Drżącymi
palcami wykręcała kod w kłódce od szafki, a następnie pakowała do torby zeszyty
z notatkami potrzebnymi do nauki. Zatrzasnęła szafkę i pobiegła w stronę
wyjścia, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu i wszystkie swoje emocje
przelać na płótno. Sztuka była jedyną rzeczą, która pozwalała jej zapomnieć o
złych wydarzeniach. Była dla niej jak lekarstwo - słodka pigułka łatwa do
połknięcia, która nie staje w gardle.
Jak
błyskawica wypadła ze szkoły, a następnie wbiegła na chodnik i pokonała
kilkadziesiąt metrów. Chciała oddalić się jak najszybciej od masywnego,
betonowego budynku, w którym mieściła się szkoła. Planowała, że jutrzejszy
dzień spędzi w domu, wmawiając uprzednio matce, że jest chora. Ojcu nie
musiałaby nic mówić, w końcu był w trakcie prowadzenia ważnej sprawy. I tak nie
zwróciłby uwagi, czy Jamie raczyła wstać z łóżka, czy też cały dzień przeleżała
w nim, oglądając albumy z najznamienitszymi obrazami, jakie kiedykolwiek
powstały.
Z gorzkim
westchnieniem skręciła w jednokierunkową uliczkę ciągnąca się między dwoma
nieużytkowanymi budynkami, w których kiedyś mieściło się centrum handlowe.
Brakowało jej ojca, Nie pamiętała nawet, kiedy ostatnio rozmawiała z nim o
czymś innym, niż słabe oceny z matematyki i fizyki. W chwilach zwątpienia, takich jak ta,
obwiniała go, że nie ma go z nią. Że nie mówi: „wszystko będzie dobrze”, a ona
nie może zdenerwować się i powiedzieć, że sam uczył ją, żeby nie kłamać, ani
nie dawać fałszywych nadziei.
Spuściła
głowę, czując na policzkach słone łzy. Otarła je szybko rękawem zbyt dużego,
granatowego swetra i pociągnęła nosem. Czuła się żałośnie. Nienawidziła płakać.
Wolała już złościć się na wszystkich i wszystko. Okazywanie słabości było w jej
mniemaniu największą wadą, jaką posiadała.
Wzięła
głęboki oddech i wyprostowała się. Zachowując poważną minę przemierzała kolejne
przecznice, nie oglądając się od siebie. Była zbyt zaabsorbowana kontrolowaniem
emocji, by zauważyć czarne auto, które podążało za nią odkąd wyszła ze szkoły.
Och, Jamie, gdybyś tylko wiedziała…
Usłyszała za
sobą ciężkie kroki. Były coraz szybsze, coraz bliżej. Miała nadzieję, że to nie
jeden z policjantów, kumpli jej matki, który zaniepokojony jej postawą
postanowił sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Ale to nie był policjant.
Poczuła, jak
na jej głowę spada ogromny ciężar. Jęknęła z bólu, próbując ustać na miękkich
nogach, co ledwie jej się udawało. Niemal po omacku zaczęła szukać podparcia, lecz
nim jej dłoń natrafiła na cokolwiek, poczuła, jak napastnik przerzuca ją sobie
przez ramię. Ciemne plamy tańczyły jej przed oczami. Zmysły powoli zanikały.
Chciała szarpać się, walczyć, ale na marne. Udało jej się jedynie raz uderzyć
do w plecy, co nie wywarło na nim absolutnie żadnego wrażenia.
Po chwili
została brutalnie wrzucona do bagażnika. Usłyszała głuchy trzask i już
wiedziała, że nie wyjdzie z tego cało.
____________________________________________________
Od autorki: Obiecałam, że dodam w weekend i dodałam. Drodzy koledzy, których pytałam o zdanie przy wyborze wstępu - przepraszam. Ten był sto razy lepszy.
Z tego miejsca chce podziękować Kasi, która dzielnie pomagała mi przy pisaniu i dawała dobre rady. Bez Ciebie nie poradziłabym sobie!
Okej, co tam jeszcze?
Sprawy formalne: chcę tu widzieć komentarze. Nie wypracowania, komentarze. Krótko i na temat, dosłownie dwa zdania. Co się podoba, a co nie.
Druga sprawa: rozdziały będą dodawane raz na tydzień, jak dobrze pójdzie. Wiecie, jako kujon mam teraz bardzo dużo nauki, szczególnie gdy o ważnym konkursie dowiaduję się dzień przed.
Od autorki: Obiecałam, że dodam w weekend i dodałam. Drodzy koledzy, których pytałam o zdanie przy wyborze wstępu - przepraszam. Ten był sto razy lepszy.
Z tego miejsca chce podziękować Kasi, która dzielnie pomagała mi przy pisaniu i dawała dobre rady. Bez Ciebie nie poradziłabym sobie!
Okej, co tam jeszcze?
Sprawy formalne: chcę tu widzieć komentarze. Nie wypracowania, komentarze. Krótko i na temat, dosłownie dwa zdania. Co się podoba, a co nie.
Druga sprawa: rozdziały będą dodawane raz na tydzień, jak dobrze pójdzie. Wiecie, jako kujon mam teraz bardzo dużo nauki, szczególnie gdy o ważnym konkursie dowiaduję się dzień przed.
Dwa zdania, to dwa zdania. Podoba mi się. Nic Dodać, nic ująć. Idealnie.Czekam na następny ;** Weny!
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie! Te opowiadanie zaczyna się świetnie <3
OdpowiedzUsuńTerz mam taką nauczycielkę i szczerze jej nie znoszę wiec współczuję Jamie :/
Do następnego i weny życzę :*
Czytając to, czułam się jakbym była tą bohaterką. Jeśli dalej będziesz tak idealnie pisać to przyjdę i cię wykastruję ! :c xd (nie wiem z czego ). Masz straszny talent. Czasami jak czytam twoje rozdziały, nie mogę uwierzyć że jesteśmy w tym samym wieku.
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka zaczyna mi się cholernie podobać pod względem charakteru.
Ejj. Ta babka z matmy jest taka sama jak moja. Identyko! Czytasz mi w myślach czy co? Zapowiada się na prawdę zajebiście, jestem ciekawa dalszych losów naszej rudowłosej koleżanki. Wybacz za ten mało składny i krótki komentarz, ale strasznie ze mną źle jeśli się o wenę i twórczość rozchodzi. Trzymam kciuki, weny kocie i oby tak dalej ! ;*
Pierwszy rozdział wpadł mi w gust, jak narazie nie mam zastrzeżeń. ;)
OdpowiedzUsuńSzybko pisz następny :3
Jeju to prawdziwe odzwierciedlenie mojego życia... ( oczywiście mnie nikt nie porywa xD ) szczególnie to z ojcem, którego widuje raz na tydzień...
OdpowiedzUsuńZapowiada się całkiem nieźle.
Powodzenia w nauce i dużo weny życzę kochana. :)
Jej. To pierwsze opowiadanie które czytam i mam wrażenie że ktoś śledzi moje życie. Jest napisane kropkę w kropkę. No prawie bo nikt mnie nie porywa, i również moji rodzice gdzie indziej pracują + mam inny kolor włosów. Ale cała reszta jest napisana idealnie. Nie wiem ile masz lat ale te opowiadanie jest napisane tak profesjonalnie że mam wrażenie iż jest to "zryte" z książki. Ale o nic Się nie podejrzewam! XD Cud cud i jeszcze raz cud. Będę na 100000000000000% czytać i komentować. Ciekawe kto ją porwał :P
OdpowiedzUsuńMy nightmare
Memento Mori kochana.
OdpowiedzUsuńSiedzisz zaledwie kilka miejsc dalej.Mamy razem informatykę.Właściwie to teraz opierasz się o moją głowę,a ja pisze komentarz na twojego nowego bloga.Staram się być miła i wyjątkowo cię nie obrażam,a ty bawisz się moimi włosami.Tak niestety jesteśmy razem w klasie.
Kazałaś mi przejść do rzeczy.
Zajebiście się cieszę,że nasza pani od matematyki i pani Spencer to nie ta sama osoba.Chyba bym się załamała.Serio ta facetka jest pojebana.Ops...wulgaryzmy.Uwzięła się na biedną Jamie i teraz ma ona przerąbane.Mówisz mi właśnie,że nawet nie wiem jak bardzo i molestujesz mnie.Przywykłam już do tego i staram się właśnie wyobrazić sobie jak bardzo Jamie ma przejebane.Jesteś wredna więc nie powinnam ci pisać tego komentarza,a tym bardziej erotyka dodawać.
Muszę kończyć bo zaraz koniec lekcji.
Weny moja idiotko.Pozdrawiam.
-Melody (Tyna)
Bardzo mi się podoba! Cieszę się, że napisałaś aby było krótko i na temat, bo całkowicie nie umiem pisać komentarzy.
OdpowiedzUsuńNie mam się do czego przyczepić. Idealne!
Weny!
Super roździał ! nic więcej Ci nie napisze bo nie umiem :P a poza tym weny!!!!
OdpowiedzUsuńSuper się zaczyna to opowiadanie ^^. Na razie lecę do następnego rozdziału, co znaczy, że na 100% będę czytać Twojego bloga. Napisane profesjonalnie, a to lubię. Innymi słowy nie mam zastrzeżeń. Życzę weny i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń