niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 7

Szybkie bicie serca i urwany oddech. Mdłe światło latarki omiatające spękaną od upałów ziemię i kolce przebijające skórę. W końcu krwawe ślady, obłęd w jego oczach i potworny, szarpiący ból, tam, w środku. Później tylko ciemność zalepiająca oczy, przeplatana krótkimi przebłyskami świadomości.
Jamie Addams rytmicznie kołysała się na podłodze, kurczowo przyciskają pod brodę kolana. Ciężka od nadmiaru emocji głowa niemal bezwładnie opierała się o zgięte nogi i pulsowała tępym, irytującym bólem, który dziewczyna starała się ignorować. Zza kurtyny włosów wpatrywała się niespokojnie w nieprzeniknioną ciemność, która ją otaczała, choć pewnym było, że ludzki wzrok nie zdoła się przez nią przebić.
Tu było inaczej niż w pozostałych częściach domu. Powietrze było gorące i wilgotne, przesiąknięte słodkawym zapachem pleśni i kurzu, na który Jamie była uczulona.
Poza tym, w czystym pomieszczeniu trudno jest znaleźć myszy, czy pająki, których dziewczyna panicznie się bała. Cóż, właściwie nie zdawała sobie sprawy jak głęboki jest jej lęk, nim piętnaście minut wcześniej małe, włochate stworzonko nie wbiegło pod jej bluzę, zimnymi łapkami drapiąc plecy, a finalnie wplątując się w jej włosy. W głębi serca czuła, że ich - tych małych, paskudnych gryzoni - bała się bardziej, niż pieprzonego Andy'ego, śpiącego teraz twardym snem na górze.
Nie liczyła kolejnych minut. Adrenalina pulsująca w jej żyłach nie pozwalała się skupić na liczbach. Jamie nie czuła nawet szczypiących skaleczeń wokół kostek i pięt, nie wspominając już o rozszarpującym bólu podbrzusza, który uchodził jej uwadze. Zamiast tego czuła lekkie kłucie. Nic więcej.
Nagle smuga światła sącząca się z góry przebiła ciemność. Chmura kurzu wznosząca się w powietrzu po raz pierwszy stała się widoczna, podobnie jak.. trzy myszy siedzące na oparciu fotela.
Addams zerwała się z drewnianej podłogi i potykając o własne nogi i szczątki mebli pognała na górę. Wysoka sylwetka Andy'ego odznaczająca się w jasnym świetle była dla niej jak ostoja. Gdy niemal mechanicznie przylgnęła do jego ciała, czuła się bezpieczna. Wiedziała dobrze, że nie powinna się tak czuć. Nie po tym co jej zrobił.
A mimo to przytulała się do faceta, który porwał ją, brutalnie zgwałcił i zamknął w piwnicy pełnej myszy i pająków. Cóż, życie bywa zaskakujące.
 - Boże, Andy, proszę, nie zamykaj mnie tam więcej, proszę -mówiła płaczliwym tonem, przyciskając twarz do jego koszulki. - Tam są myszy, rozumiesz? Myszy! Proszę, nie każ mi tam wracać, nie każ..
Brunet przez krótką chwilę wydawał się być rozczulony tym pokazem mazgajstwa. Uspokajająco pogłaskał ją po głowie, po czym odsunął od siebie na długość ramion i zmierzył krytycznym spojrzeniem.
Wyobrażała sobie, jak okropnie musiała wyglądać. Jej włosy z pewnością były posklejane pajęczynami, a twarz zakurzona. Spodziewała się też śladów krwi na swoich nogach i... nie myliła się.
Gdy spojrzała w dół, by oszacować stan swoich kostek, omal nie upadła z przerażenia. Stopy oblepiała warstwa zaschniętej krwi zmieszanej z kurzem i brudem, a po udach.. Po udach ciekły smużki świeżej krwi.
Była w stu procentach pewna, że nie jest to efekt dorastania.
 - Uspokój się łajzo - nakazał Andrew, lustrując dokładnie jej zapłakaną twarz. - Najpierw się umyjesz i ubierzesz.. Charlotte podrzuciła dla ciebie z rana trochę ubrań.. Więc jak już się ogarniesz, będziemy musieli porozmawiać.
Jamie posłusznie pokiwała głową. Nie miała innego wyjścia. Musiała teraz być posłuszna.

xxxx

Na początku obmyła z kurzu twarz i szyję, a włosy dokładnie rozczesała i zaplotła w ciasnego warkocza. Sam fakt, że pozwolił jej przebywać w łazience samej, był odrobinę intrygujący. Zwykle czekał na nią pod drzwiami, bądź siedział obok wanny, w razie gdyby potrzebowała pomocy w wyczyszczeniu ran na plecach. Tym razem była jednak w stu procentach pewna, że nie ma go w pobliżu, przez co, choć wstyd było jej się do tego przyznać, poczuła się odrobinę samotna.
Usiadła na brzegu wanny, wkładając do niej nogi i odkręcając zimną wodę. Delikatnie i starannie oczyściła rany, mając nadzieję, że krwawienie po chwili ustanie. Na całe szczęście jej kostki nie wyglądały tragicznie, w porównaniu do.. och, cholera. Bała się nawet myśleć, co zobaczy po zdjęciu przydługiej bluzy. 
Gdy adrenalina zaczęła opadać, poczuła ból. Na początku tylko przytłumiony i kujący, stopniowo przeradzał się w przeraźliwe szarpanie, które starała się ignorować. 
Po krótkiej chwili do wanny dolała odrobinę ciepłej wody i zdjęła z siebie jego bluzę, kładąc ją na podłodze. Jednym ramieniem objęła obolałe podbrzusze i, podtrzymując się drugą ręką, usiadła powoli, opierając plecy o zimną ściankę wanny. 
To, co działo się poprzedniego dnia było dla niej.. dziwnym przeżyciem. Najpierw zalazła sojusznika, kogoś, kto doskonale rozumiał to, co czuła. Charlie okazała się być bardzo miła i wyrozumiała. Fakt, pomagała Andy'emu, ale przecież powiedziała, że jej też chce pomóc. Cóż, przynajmniej mogła mieć pewność, że Charlotte pomoże jej, jeśli zajdzie taka konieczność.
Jamie pomyślała, że miło jest mieć świadomość, że ktoś chce się o nią zatroszczyć. To trochę tak, jakby była z nią jej mama, która zawsze na uwadze miała jej dobro.
Powoli przekręciła się na bok i skrzywiła, czując ukłucie nisko pod pępkiem. Spojrzała w dół - woda była czerwona.
 - Kurwa - zaklęła pod nosem, wracając do poprzedniej pozycji. 
Nie mogła tego znieść. Co, jeśli przez tego idiotę się wykrwawi na śmierć?
Nagle zrobiło jej się przykro, że w myślach nazwała go idiotą. Była przecież świadoma tego, że może jej to zrobić. Ostrzegał ją wielokrotnie, że ucieczka niesie za sobą konsekwencje. Ale ona nie słuchała. Miał prawo się wściec.
Nie chciała źle. Miała zamiar tylko znaleźć miasteczko i budkę telefoniczną, z której mogłaby poinformować rodziców, że nic jej nie jest i nie muszą się martwić. Nie pisnęłaby o Andy'm nawet słówka. 
(Powoli stawał się dla niej ważny. Zbyt ważny)
Później grzecznie wróciłaby do niego. Bez podstępów położyłaby się obok i wtuliła w jego ciepłe ciało.
Zdała sobie sprawę, że niepotrzebnie podjęła próbę pozbawienia go przytomności. Choć.. było to mnie ryzykowne niż pozostawienie go śpiącego. Co, gdyby się obudził i zobaczył, że jej nie ma?
Bezpieczniejszym rozwiązaniem wydało jej krótkotrwałe pozbawienie go powietrza. Doskonale wiedziała, po jakim czasie dochodzi do uszkodzeń mózgu, a po jakim człowiek umiera. Jej wystarczyło tylko to, że Andy na kilka chwil odleciał. Nie chciała zrobić mu krzywdy.
Pochłonięta rozmyślaniami nawet nie zorientowała się, że woda stała się zimna. Dwie minuty zajęło jej wygramolenie się z wanny i owinięcie się czarnym, długim ręcznikiem. Później usłyszała pukanie do drzwi.
Zostawiając na posadzce mokre, drobne ślady, podeszła do drzwi i wychyliła zza nich głowę. Na podłodze leżały złożone dresowe spodnie, koszulka i bielizna.
Z niemałym trudem schyliła się po ubranie i wróciła do łazienki, zamykając drzwi. Odwiesiła ręcznik i założyła bieliznę po czym chwyciła koszulkę i skrzywiła się.
To chyba jakaś kpina, pomyślała. On ewidentnie robi sobie ze mnie jaja.
Z cichym westchnieniem założyła przylegające do ciała ubranie z nadrukowaną Myszką Miki. Na nogi wciągnęła wąskie dresy i wyszła z pomieszczenia, kierując swoje kroki do kuchni.
 - Siadaj - usłyszała, zanim nawet zdążyła zobaczyć Andy'ego siedzącego na blacie z papierosem.
Wbijał w nią zniecierpliwione spojrzenie. Pospiesznie wykonała polecenie, siadając przy stole naprzeciwko niego i spuściła głowę na znak, że jest gotowa na krzyki i wyzwiska.
Bo właściwie, to właśnie ich się spodziewała. Wczoraj nawet nie próbował wyrażać swojego zdania o niej, więc teraz najwyraźniej chciał to zrobić. Chciał wykrzyczeć jej w twarz, jaką podłą suką była, łamiąc swoją wcześniejszą obietnicę. Cholera, czuła, że właśnie na to zasługiwała.
 - Więc? Wytłumaczysz mi jakoś to, co zrobiłaś w nocy?
Podniosła głowę i zerknęła na niego, nie kryjąc zdziwienia. Nie chciał się wyżyć?
 - Ja.. nie wiem. Przepraszam - wyjąkała zdrętwiałymi wargami. Przygnieciona jego przenikliwy spojrzeniem nie potrafiła zebrać myśli.
Mężczyzna wstał i podszedł do niej, odsuwając krzesło zaraz obok usiadł i położył dłoń na jej kolanie, tym samym zmuszając, by po raz kolejny patrzyła na niego nierozumnie.
Dlaczego jego dotyk jej nie przeszkadzał?
 - Jamie, posłuchaj. To, co się wczoraj wydarzyło.. Chryste, nie wiem, co we mnie wstąpiło - milczał przez dłuższa chwilę. - Bardzo.. no, bolało? - spytał w końcu.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie lepiej byłoby skłamać. Podniosła głowę i patrząc mu w oczy powiedziała:
 - Nie.
Później wstała i wyszła z kuchni, przysięgając sobie, że więcej nie narazi go na wyrzuty sumienia.




______________________________________________________________
Od autorki: Dzień dobry, a raczej dobry wieczór wszystkim!
Mo więc mamy maj, piękny, słoneczny, pełen nauki. Umieram ucząc się z chemii czegoś, czego nawet nie potrafię nazwać, cóż, a moja polonistka zawzięcie szykuję moją klasę do testów gimnazjalnych. Piszemy już 12 charakterystykę w tym roku!
Poza tym, tak sobie wyliczyłam, że ten blog będzie miał 14 rozdziałów i epilog. Do końca lipca pewnie go skończę i zacznę nowy.
A tak poza tym, to coś mniej więcej się wyjaśniło? Punkt widzenia Jamie, jej zamiary? Bo mam wrażenie, że dałam tu zdecydowanie zbyt dużo jej myśli a za mało dialogów.

Wchodzi limit! Obserwujących jest jedenastu, a na rozdział wejść ponad 200. Tak więc uważam, że 8 komentarzy, nie licząc, rzecz jasna, moich odpowiedzi, to trochę mało, a więc:

10 KOMENTARZY - NOWY ROZDZIAŁ.

Pozdrawiam.
oreuis
.
.
.
.
.
.