sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 13

Nie mógł zebrać myśli, gdy Jamie wpatrywała się w niego tak intensywnie.
Znów przypomniał sobie wydarzenia sprzed pięciu lat - najokropniejszy koszmar w jego życiu, z którego nie mógł się wybudzić, choć tak bardzo tego pragnął. Wróciły do niego wspomnienia z bezsennych nocy, kiedy kulił się w kącie z  zaostrzoną szczoteczką do zębów w zaciśniętej pięści, gotów w każdej chwili zaatakować każdego, kto za bardzo się do niego zbliży. Poczuł mrowienie w miejscu, gdzie pod wpływem silnego uderzenia miał rozcięty łuk brwiowy po jednej z tych bezsennych nocy, gdy szczoteczka nie zapewniła mu wystarczającej ochrony i z trudem zahamował łzy.
Miał zapomnieć. Miało tym nie myśleć.
Ale nie potrafił już dłużej tłumić tego w sobie. Nie potrafił okłamywać Jamie.
Wziął głęboki oddech i kilkukrotnie zaciskał dłonie w pięści i prostował palce. Dreszcz przebiegł po jego plecach.
 - Wszystko zaczęło się od tego, że przeprowadziłem się do Los Angeles zaraz po liceum. To było jakieś sześć lat temu, jakiś czas po moich osiemnastych urodzinach. Dostałem wtedy mieszkanie po babci.
Spojrzał na dziewczynę niepewnie. Słuchała go z zainteresowaniem. Wiedział, że mu nie przerwie.
 - Więc... znalazłem wtedy całkiem dobrą pracę jak dla młodego chłopaka. Może gdyby był gorsza, to wszystko.. by się nie wydarzyło. - Przerwał. Wziął głęboki oddech. - Były imprezy. Dużo. W każdy piątek. Trwały do niedzieli. Byłem na ciągłym kacu. To było okropne, Jamie, wiesz? A gdy piłem znowu, ustępowało. Dlatego to robiłem, wcale tego nie chciałem - dodał.
Jamie w zadumie pokiwała dłonią. Swoją małą dłonią przykryła jego dłoń. Uwielbiał delikatny dotyk jej palców na skórze,
 - Jednej nocy przesadziłem, Niewiele pamiętam, oprócz tego, że zaraz po wyjściu z klubu zaczepiło mnie kilku facetów. Oni.. chcieli mnie chyba okraść, nie wiem - urwał. Zamknął oczy i przez kilka chwil zbierał myśli. - Rzucili się na mnie. Ja... nie mogłem się obronić.
Znów przerwał. Wziął drżący oddech i spuścił głowę. Zamknął oczy.
 - Jak już się obudziłem, wszędzie byli policjanci. Wiem, że to idiotyczne, ale przez chwilę myślałem, że tamci mnie zabili. Nie mogłem się podnieść, ale widziałem wszystko i słyszałem. To było tak, jakbym w ogóle nie miał ciała - wyszeptał. - Oni składali już zeznania. Twierdzili, że to ja ich zaatakowałem.
 - To nonsens. - Jamie przesunęła językiem po spierzchniętych wargach. Z trudem powstrzymał się przed założeniem jej rudych włosów za ucho. - Nikt nie uwierzył w twoją wersję?
Andy przechylił głowę i parsknął gorzkim śmiechem.
 - Nikt nawet nie chciał mnie wysłuchać, Jamie. Twoja matka i jakiś drugi policjant siłą zaciągnęli mnie do radiowozu. Tak po prostu. Nie dali mi nawet dojść do słowa. Wtedy uderzyłem ją...
 - Mamę? - przewała mu.
Andy smętnie przytaknął i wbił spojrzenie w okno.
 - To nie było specjalnie. Chciałem się tylko wyrwać.
Westchnął. Coraz ciężej było mu zebrać myśli i poskładać je w logiczną całość. Nawet w jego głowie opowieść nie brzmiała dobrze. Była tak samo chaotyczna i nieskładna jak większość jego wspomnień. Zostały mu jedynie wyrwane z kontekstu urywki, które nie miały większego sensu.
 - Więc.. opowiedz mi, co było dalej. - łagodny głos Jamie w jednej chwili sprawił, że poczuł się pewniej.
Uśmiechnął się do niej w formie podziękowania.
 - Trafiłem do aresztu. Wtedy dowiedziałem się, że tamci oskarżyli mnie o kradzież i napaść. Znaleziono przymnie portfel jednego z nich. Nie mam pojęcia, skąd go miałem - dodał po chwili. - Postawiono mi cztery zarzuty. Picie alkoholu przed osiągnięciem pełnoletności, napaść z pobiciem, próba kradzieży i napaść na funkcjonariusza na służbie. Oskarżycielem był...
 - Mój tata - wyszeptała.
Andy zmusił się do spojrzenia na Jamie. Uniósł delikatnie jej podbródek i spojrzał w szarozielone oczy, które kolorem przypominały kwitnący ocean przed burzą.
 - Nie jestem twoim wrogiem. Ja tylko chcę sprawiedliwości.
Dziewczyna nieśmiało kiwnęła głową.
 - To dlatego mnie porwałeś?
 - Nie, Jamie. Porwałem cię, żeby pokazać twoim rodzicom jak to jest stracić całe swoje życie w kilka minut. Bo ja straciłem. Odwróciła się ode mnie rodzina. Moja dziewczyna odeszła, bo stwierdziła, że w stosunku do niej też mógłbym być agresywny. Moja matka sprzedała moje mieszkanie. Została mi tylko Charlotte.
Łzy zebrały się w jego oczach. Zacisnął powieki i odetchnął głęboko.
 - To wszystko było tak okropne, Jamie. Trafiłem do ośmioosobowej celi. I.. oni..
Nie potrafił o tym mówić. To było dla niego zbyt bolesne.
Czasami budził się w nocy, słysząc skrzypnięcie, a jego umysł od razu podsuwał mu obraz zbliżającego się Franka Martina ze zsuniętymi spodniami. Tykanie zegara czasem przypominało mu dźwięk uderzeń jego głowy o podłogę. Nikomu nie życzył nigdy czterech lat spędzonych w ciągłym strachu.
A sam musiał je przeżyć.
 - Nie musisz mówić. Rozumiem.
Jamie ostrożnie przeniosła się na jego kolana. Objął ją i przytulił mocno do siebie. Była przyjemnie ciepła, a jej włosy, w które wtulił twarz, pachniały truskawkami. Czuł, jak malutkie dłonie dziewczyny zaczynają głaskać jego plecy. Uspokajał się stopniowo i powoli.
Tej nocy mógł spać spokojnie.


Dzień trzydziesty piąty

 - Andy?
Uniósł wzrok znad książki, którą od dwóch dni starał się przeczytać. Zmarszczył brwi i spojrzał na Jamie, która wychyliła głowę zza drzwi i wpatrywała się w niego intensywnie.
Odkąd opowiedział jej o sobie, ich kontakt znacznie się poprawił. Rozmawiali ze sobą kilka godzin dziennie, oprócz tych chwil, gdy Jamie malowała i tych, kiedy on starał się znaleźć dla siebie pracę w okolicy, bo miał już dość bezczynnego siedzenia.
 - Farby mi się skończyły - oznajmiła Jamie i przygryzła dolną wargę.
Uwielbiał, gdy to robiła. Wyglądała wtedy niewinne, a właśnie taką - delikatną, kruchą i niewinną lubił ją najbardziej,.
 - Więc idź i kup sobie nowe - wzruszył ramionami.
Jamie zrobiła zdziwioną minę i przekrzywiła głowę.
 - Żartujesz.
 - Nie żartuję. - Uśmiechnął się lekko. - Przy okazji zrobisz zakupy.
 - Mówisz poważnie?
Nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem.
 - Naprawdę nie chcę się odrywać od książki.
Pisnęła z podekscytowania i niemal rzuciła mu się na szyję, obiecując, że za krótką chwilę wróci. Przytulił ją krótko i pogłaskał po włosach.
Po trzydziestu pięciu dniach zaufał jej na tyle, by wierzyć, że dotrzyma słowa.



_________________________________________________________________
Od autorki: Dziś króciutko, ale za to tylko po miesiącu!
ten rozdział był naprawdę męczący, bo w większości składa się po prostu z monologów Andrew, co zawsze było dla mnie wielkim problemem. Nie sam monolog- ale ubranie go w uczucia, napisanie stylistycznie i gramatycznie. I przede wszystkim tak, żeby nie przesadzać z wielokropkami.
Nie wiem, czy spodoba wam się coś tak innego od poprzednich rozdziałów, ale mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Historię Andy'ego stopniowo uzupełnię w kolejnych rozdziałach, więc jej pełny obraz będziecie mieli dopiero w epilogu (na który mam epicki pomysł, bo, hej, wpadłam na niego pod prysznicem, musi być epicki).
Hm, cóż. Gimnazjaliści, jak czujecie się po testach?

Miłego długiego (w końcu) weekendu!


oreuis
.
.
.
.
.
.