środa, 7 października 2015

List gończy

Moi kochani!
Nastał październik, miesiąc wyjątkowo nieprzyjazny dla mózgowców i kujonów, szczególnie narażonych na udział w olimpiadach przedmiotowych. Niestety, zaliczam się do grona tychże nieszczęśników, toteż na moich barkach spoczął obowiązek reprezentowania mojego gimnazjum na trzech olimpiadach z przedmiotów ścisłych - biologii, matematyki i geografii. Żałuję, że nie mogę być z matematyki tak kiepska jak Jamie!
Co wiąże się z nadejściem października? Ano, susza literacka. Nie mogę napisać nic w miarę sensownego, a jeśli mogę, to nie mam na to czasu.  W dodatku, muszę czytać (właściwie, to lektura na wczoraj) Krzyżaków, żeby nie dostać kolejnego karabinu w dzienniku!
Tak właśnie, obowiązek czytania lektur chyba zakłóci rutynowy ciąg moich ocen w dzienniku.
Jednakże, postaram się być dzielna jak Zbyszko z Bogdańca i do końca października postaram się wstawić rozdział! A jeśli nie - jest jeszcze listopad!
Mam nadzieję, że do tej pory nie wyjdę z wprawy i uda mi się doprowadzić losy Marmolady i Andrzeja do samego końca.
Umh, więc, skoro już tak się rozgadałam, może podzielicie się ze mną swoimi domysłami co do dalszych losów bohaterów? Podpowiem tylko - nie będzie nudno!
A teraz, pozwolę sobie wstawić cytat, który idealnie opisuje to, co przeżywam w murach szkoły:

"It wasn't my day. My week. My month. (...)" - Charles Bukowski

White Rabbit

*Jeśli ktoś nie wyłapał gry słownej - pierwszy człon imienia Jamie (jam) to po prostu dżem bądź marmolada :)
oreuis
.
.
.
.
.
.